Ryszard Riedel - Bogdan Prejs

Przejdź do treści

Menu główne:

publicystyka > muzyka

Trudno było liczyć na to, że małżeństwo z Ryśkiem będzie upływało spokojnie
Najgorzej w życiu to samotnym być

- Myślę, że dzisiaj też wyszłabym za Ryśka, choć parę rzeczy bym zmieniła. Czasami ludzie mówią: Gosia, tyle lat minęło, a ty ciągle sama. Ale nie umiałabym inaczej. Są tacy, którzy myślą, że ja bazuję teraz na jego legendzie. Tak mówią ci, którzy nie znają mnie, ani Ryśka nie znali - mówi Małgorzata Riedel, wdowa po Ryszardzie, zmarłym w 1994 roku wokaliście zespołu Dżem.

Długowłosi z Józefinki
Oboje mieszkali w Tychach. Kiedy się poznali, mieli po 15 lat, ale ona była dwa miesiące starsza. Należeli do tej samej grupy młodzieży chodzącej w dżinsowych spodniach i flanelowych koszulach. Spotykali się w kilku lokalach.
- Do Agawy chodzili szpanerzy noszący spodnie z garnituru i krawaty, a do Józefinki, Teatralnej albo Mimozy długowłosi, chociaż Rysiek akurat był wtedy jeszcze krótko obcięty - opowiada Gola, bo tak ją do dziś wszyscy nazywają. - Byliśmy w tym gronie najmłodsi. Jego zapraszali, bo grał na harmonijce i w ogóle był w tych klimatach, a mnie, bo im się podobałam. To była taka męska rywalizacja.
Rysiek chodził wtedy z Ulą, koleżanką Goli.
- Kiedyś się pokłócili i zaczął odwiedzać mnie, żeby się wyżalić. I tak przychodził dzień w dzień, ale nie byliśmy jeszcze parą, bo trudno, bym ja mu zaproponowała - uśmiecha się.
Dopiero przy okazji imprezy urządzonej przez siostrę Ryśka w ich mieszkaniu przy Filaretów, gdzie zresztą zamieszkali po ślubie, za pośrednictwem jakiejś koleżanki zapytał, czy się zgodzi zostać jego dziewczyną. Odparła, że jak sam jej to powie, to może.
- No i wtedy pierwszy raz się zdobył na odwagę. Podszedł i zapytał: „Będziesz ze mną chodziła?”. Powiedziałam, że tak. Wtedy w odruchu radości chwycił mnie za rękę, pociągnął i zaczął biec śpiewając „I’m going home” Ten Years After - wspomina moja rozmówczyni.
Dodaje, że Ula dawała jej później odczuć, że to ona był pierwsza... Sama wyszła później za mąż również za jednego z długowłosych z Józefinki, wyjechali do Niemiec, raz nawet była na festiwalu imienia Ryśka Riedla. W ubiegłym roku zmarła.

Rysiek dał głos
Gola skończyła zawodówkę, później wieczorowo liceum, ale on nie miał pociągu do nauki. Liczyli się koledzy i muzyka. Zakładał różne zespoły, między innymi Horn.
- Aż kiedyś poznał Olka Wojtasika, który grał z przyszłymi Dżemowcami. Oni byli z Piotrowic, ale próby mieli w Domu Górnika na osiedlu A. Śpiewał wtedy Paweł Berger, grali różne covery. No i Olek zaprosił Ryśka na próbę - opowiada Małgosia, która poszła tam wówczas razem z nim.
Starsi od nich członkowie zespołu początkowo traktowali Ryśka z pobłażaniem. Używali pojęć muzycznych jemu całkowicie obcych W pewnym momencie powiedzieli do niego: „Wskakuj młody”. Zagrali jakiś standard bluesowy.
- Rysiek dał głos i było widać, że zrobił wielkie wrażenie, chociaż nie dali tego poznać. Zrobiła się cisza, oni tylko spojrzeli na siebie... No i zaprosili go na następną próbę - opowiada Gola.
Zmarły tragicznie w 2005 roku klawiszowiec Dżemu Paweł Berger w rozmowie z Janem Skaradzińskim tak wspominał ten dzień:
- Buty nam spadły, jak dał głos, ale niczego po sobie poznać nie daliśmy, żeby małolatowi się w głowie nie poprzewracało.
Rysiek przyszedł na próby kilka razy, ale później coraz częściej zapominał o tym. Koledzy byli ważniejsi.
- Doszło do tego, że z czasem na tych próbach zaczęłam bywać częściej niż on. Ja byłam na każdej, a on wpadał od czasu do czasu. Wtedy jeszcze nie ćpał, ale lubił już wypić i wolał spotkać się z kumplami. Czasami próbowałam wjeżdżać mu na ambicję, ale wtedy mi mówił, że to nie moja sprawa - przyznaje Małgosia.

Wyjątkowy ślub
W 1977 roku Gola zaszła z Ryśkiem w ciążę. Stało się, chociaż on o żeniaczce w ogóle wcześniej nie wspominał.
- Nigdy mi się nie oświadczył, nie było pierścionka zaręczynowego. A ja akurat w jego urodziny, 7 września, byłam u lekarza, no i przyniosłam mu prezent. Chyba pierwszy raz czekał na mnie w domu i nie wyszedł do kumpli. Jak przyszłam, zadał tylko jedno pytanie: „I co?”. A ja: „Tak”. Wtedy on: „Ojoj”. Bynajmniej nie był szczęśliwy z tego powodu - tak Rysiek przyjął fakt, że na świecie pojawi się Sebastian.
Trzeba było załatwić ślub, ustalić terminy, zaprosić gości. Gdy wszystko było już ustalone, Rysiek... na miesiąc zniknął. Zaczął oblewać swoje kawalerskie.
- Rano w dniu ślubu poszłam do fryzjera, a po drodze wstąpiłam do jego domu. Nie było go jeszcze. Pomyślałam, że jak nie przyjdzie, to przynajmniej będę miała fryzurę zrobioną. Gdy wracałam, znowu tam zaszłam i teściowa powiedziała, że wrócił. Akurat razem ze swoją mamą myły mu włosy, które wtedy miał już bardzo długie - opowiada Gola.
Dowiedziała się później, że rano Rysiek obudził się u jakiegoś znajomego. Koledzy obudzili go mówiąc, że się tego dnia żeni. A on machnął tylko ręką: „E tam, nie ucieknie”. Wręcz siłą wygonili go do domu.
- Teraz to jest może śmieszne, ale wtedy było trochę mniej - przyznaje Małgosia. - Cóż, trudno jednak było liczyć na to, żeby przy Ryśku mieć spokojne życie. Podczas ślubu wyglądał jak siedem nieszczęść. Jak przyszło do podpisania, to się zasłonił tymi włosami i nie wiem, co się stało, pewnie tylko udawał, że podpisuje, bo pani Srokowa, która ślubu udzielała, powiedziała mu: „Jeszcze raz proszę się podpisać”.
Odbyła się krótka impreza dla rodziny, a wieczorem małżonkowie wybrali się do znajomych, którzy akurat oblewali nowe mieszkanie. Rysiek, o dziwo, nie pił, a w pewnym momencie trzeba było do niego wezwać pogotowie. Okazało się, że miał stan przedzawałowy.
Dostał zakaz picia alkoholu. Cóż, kiedy za dwa tygodnie był ślub kościelny. Pierwszego dnia było spokojnie, ale drugiego odprowadzał kolegę z Łodzi na pociąg...
- I wrócił dwa tygodnie później! Bez obrączki, którą musiałam w jednej knajpie wykupić. Spędził ten czas z kolegami na działkach - mówi Małgosia.

Narkotyki
- Wtedy jeszcze nie grzał. Dopiero po urodzeniu Sebastiana zaczął. Przyjechał wtedy taki typek z Mińska Mazowieckiego i pół Tychów wciągnął w kompot. Sam z tego wyszedł, ale spustoszenie w mieście zrobił - wspomina moja rozmówczyni.
Był rok 1978, o narkotykach mało kto jeszcze słyszał. Małgorzata mówi, że długo niczego się nie domyślała, chociaż zdziwiło ją to, że Rysiek stał się rozmowniejszy, spędzał z nią więcej czasu. Wzięła to za dobrą monetę sądząc, że po prostu zaczyna się zmieniać na lepsze.
- Zorientowałam się dopiero, gdy jednego dnia dostał zapadki. Nie wiedziałam, co robić. Myślę, że wtedy mógł jeszcze z tego wyjść, ale zaważył jego słaby charakter i towarzystwo. Jemu można było każdy kit wcisnąć. A jak dwa lata później pojawiła się na świecie Karolina, to już popłynął. I tak było do końca - mówi Gola.
Rysiek był już wtedy znany. Jeździł na koncerty, całe tygodnie spędzał poza domem i Małgorzata tylko z opowiadań wie, jak wyglądało życie jej męża w trasie. Czasami mu towarzyszyła, gdy dzieci już trochę podrosły.
- No i po jakimś czasie sama w to wpadłam - przyznaje. - Był taki okres, że źle się czułam i właśnie wtedy zapytał mnie, czy nie chcę spróbować. No i spróbowałam. Za pierwszym razem to nie było nic miłego, ale następnego dnia już sama nadstawiłam rękę. Trwało to kilka lat. Też trafiłam na detoks - przyznaje.
Nie chce o tym opowiadać.
- Najważniejsze, że z tego wyszłam. Najbardziej pomogły mi w tym dzieci. A teraz jestem nawet wolontariuszką w szpitalu w Chorzowie, w którym Rysiek zmarł. Pomagam uzależnionym i ich rodzinom - mówi.

Festiwal to pomnik
Rysiek zmarł 30 lipca 1994 roku. Gola czekała na powrót dzieci z wakacji. Gdy przyjechały, zadzwoniła do Chorzowa. I wtedy lekarz powiedział, że jej mąż nie żyje...
- Nigdy od tego czasu nie pomyślałam o sobie w tym sensie, że jestem wdową. Raczej że jestem sama - mówi Gola.
Tak było, gdy żenił się Sebastian. Wtedy pojawiła się świadomość, że nie ma o tym z kim porozmawiać, że musi to sama przeżyć.
- Na szczęście mam rodzinę - stwierdza.
Karolina mieszka razem z nią. Na festiwale imienia jej ojca nie lubi chodzić.
- Dla niej Rysiek to był tata, a nie gwiazda - stwierdza Małgorzata. - Za to Sebastian został muzykiem, ale pracuje na swoje konto, dlatego drażni go, gdy ktoś go porównuje do Ryśka. A synowa Gabrysia jest super. Umie Sebastiana trzymać w ryzach, a on liczy się z jej zdaniem. Mam też wnuka Samuela, który dobrze wie, kim był dziadek Rysio. Ma nawet jego zdjęcie nad łóżkiem.
Gola cieszy się, że odbywa się festiwal imienia Ryśka.
- Był kiedyś taki pomysł, żeby mu pomnik w Tychach postawić. Rysiek by się chyba w grobie przewrócił. Lepszym pomnikiem jest ten festiwal i jego przesłanie „Ku przestrodze”. Może dzięki temu choć parę dzieciaków zrozumie, w jakie piekło wciągają ludzi narkotyki - mówi.

(nieco odmienna wersja w: Dziennik Zachodni, 177/2004)

 
Copyright 2017. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego