Panna w łazience biznesmena - Bogdan Prejs

Przejdź do treści

Menu główne:

publicystyka > niepoważnie

Gdyby nie korektor...
Panna w łazience biznesmena

Tylko dzięki bacznemu oku korektora nie przedostało się do druku zdanie, że znana sportsmenka to „cicha i spokojna plotkarka z Tychów”. Chodziło, oczywiście, o płotkarkę. Cóż, nie zawsze korektor dostrzeże błąd. Dowodem przykład z lat 70., gdy jedna z gazet opisała wymienione w tytule na pierwszej stronie „Uroczyste odchody na Wybrzeżu”.

Zawód korektora polega na poprawianiu błędów popełnionych przez dziennikarzy, najczęściej tak zwanych literówek, polegających na zapisie nie takiej litery, jak trzeba, ewentualnie na przestawieniu ich kolejności.
Gdyby nie korektorski trud, pewien rodzimy artysta wykonywałby swój zawód „z pastą”. Ta sama niepozorna literka „j” spowodowała także, że - gdyby nie czujne oko korektorki - zamiast wyrazu „rym” pojawiłby się w druku, przepraszam za wyrażenie, „bardzo wyszukany ryj” autorstwa uznanego poety. Z innego tekstu można by się dowiedzieć czegoś o „mordzie tatarskiej”, bo dziennikarz zamiast na „h” nacisnął „m”.
Do najbardziej „niebezpiecznych” należy słowo „stać”. Ponieważ na klawiaturze komputera literki „r” oraz „t” sąsiadują ze sobą, czasami dochodzi do ich nieświadomej zamiany w trakcie pisania. Niedawno w ostatniej chwili udało się naszej korektorce wyłapać pomyłkę w zdaniu mówiącym, że ,,Pod koniec meczu wszyscy kibice stali już na swoich miejscach”, bo w pierwotnym znaczeniu robili cos zgoła innego. Dziennikarz nie zdawał sobie sprawy ze swego błędu. Także wyłącznie dzięki korekcie, która wypatrzyła, że zamiast „y” w wyrazie „wywód” zapisano „z”, w gazecie znalazło się prawidłowo zapisane zdanie: „Długi wywód naszego rozmówcy”. W przeciwnym przypadku wymieniony z nazwiska interlokutor przeczytałby pewnie dotyczący go tekst ze zdumieniem, a może i konsternacją. Podobne uczucia towarzyszyłyby lekturze tekstu o tym, że jeden nauczyciel „wykładał z prostatą”, choć miało być „z prostotą”, a inny mówił „z zawałem”, zamiast „z zapałem”. Pozostając przy błędach „medycznych”, w niektórych aptekach, według niewłaściwego zapisu, kupuje się „lęki”.
Według jednego z dziennikarzy „modelka miała na rogach gustowne pończoszki”, pewna rozprawa odbyła się „w sadzie wojewódzkim”, z inicjatywą modernizacji placu zabaw wystąpił ,,samorząd mieszańców”, a w Pszczynie znajduje się Muzeum Rasy Śląskiej. Zdaniem innego autora „mieszamy”, oj, przepraszam, „mieszkamy w województwie katolickim”, zamiast „katowickim”. Czytelnik z rozbawieniem przeczytałby, iż podczas pewnej uroczystości wzniesiono toast „markowym szamponem”, albo że dziecko miało na drugie śniadanie „bułkę z szyną”. W innym tekście autor, myląc „h” z „k”, napisał, jakoby ,,głównym daniem były komary”. Piętnując graffiti, wspomniał o „wulgarnych napisach na kurze”, a w innym zdaniu postawił ,,kroplę nad i”. Opisując dom jednego z bogatych Polaków pewien dziennikarz stwierdził, że w jego łazience zobaczył „piękną pannę, w której każdy chciałby się na pewno wykąpać”.
W efekcie niektóre pomyłki nabierają czasem nowych znaczeń. Oto Szołochow napisał „Las człowieka”, Michalina Wisłocka „Sztukę konania”, a Matejko namalował „Sitwę pod Grunwaldem”. Zdaniem pewnego żurnalisty „wszystko się może zderzyć”. Według innego ktoś podążał „po trupach do celi”, zaś „ptaki odlatują do ciepłych rajów”. Na dobranoc można obejrzeć „Kubusia Pucharka” lub „Pieskowego Dziadka”, a i sama Dobranocka może okazać się, w rezultacie dziennikarskiej pomyłki, ,,Fajką na dobranoc”.

(Dziennik Zachodni, 190/1998)

 
Copyright 2017. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego