Dzieci i ryby - Bogdan Prejs

Przejdź do treści

Menu główne:

publicystyka > wojaczek

Komuniści nie chcieli, by szkole patronowała Żydówka, obrońcy moralności odrzucają poetę
Dzieci i ryby

Mikołów to prowincjonalne miasteczko na południe od Katowic. Kamery telewizyjne zjeżdżają tu rzadko. Pretekstem jest najczęściej Rafał Wojaczek. Filmowcy bagatelizują nawet, jak to było w lutym, wybory Mikołowianina Roku, ale zjawiają się z reguły na imprezach w Instytucie Mikołowskim mieszczącym się w dawnym mieszkaniu rodziców poety, na okazję kręconego tu o nim filmu lub, jak ostatnio, z powodu protestu nadania jego imienia szkole.

Wszystko było już przygotowane do nadania placówce imienia Doktor Anki, czyli Heleny Wolf, pielęgniarki, członkini Gwardii Ludowej i Batalionów Chłopskich, poległej w 1944 roku. Uczniowie mikołowskiego Zespołu Szkół Medycznych przygotowali program artystyczny, zaproszono rodzinę przyszłej patronki, gotowy był jej portret do wywieszenia na korytarzu. A tu, na kilka dni przed uroczystością, wezwanie do Komitetu Powiatowego. - Kto to wymyślił? - pytano wielokrotnie, dając do zrozumienia, że szkoła nie może dostać imienia Żydówki. Był to rok 1971. W tym samym zmarł Rafał Wojaczek. Młodzież mieszczącego się w budynku dawnego ZSM Liceum Ogólnokształcącego kilka tygodni temu postanowiła uczynić go patronem szkoły. - To skandal - uważają przeciwnicy tego pomysłu.

„Doktor” zamiast „Doktor”
- Byłam entuzjastką zawodu - opowiada Janina Tomaszek, dawna dyrektor Zespołu Szkół Medycznych. - Uczyło się u nas ponad 700 młodzieży. Jeździliśmy na wycieczki i obozy, organizowaliśmy wiele imprez, uczennice wygrywały konkursy ogólnopolskie. Spotykały nas same splendory, a szkoła pozostawała bez imienia. Uznaliśmy, że tak nie powinno być.
Padła propozycja Marii Curie—Skłodowskiej, ale nie spotkała się z entuzjazmem. Za to Helenę Wolf zaaprobowali niemal wszyscy. Działała w partyzantce, popularyzowała wiedzę medyczną, poległa w 1944 roku w niewyjaśnionych do końca okolicznościach, mając zaledwie 29 lat.
- Obowiązujący slogan był taki, że zginęła w walce z hitlerowcami - mówi Janina Tomaszek. - Jej imię nosiły szpitale w Warszawie i Krakowie, postać nie była wydumana, pasowała do charakteru szkoły, młodzieży się spodobała. Wszystko skłaniało za nią.
Tylko historia była przeciw, a może panująca wówczas atmosfera.
- Kiedy cała uroczystość była już zapięta na ostatni guzik, otrzymałam wezwanie do „Białego Domu” w Tychach, gdzie mieścił się Komitet Powiatowy partii. Zastępca I sekretarza zakomunikował, że takiego patrona szkoła mieć nie może. Niedwuznacznie dawano do zrozumienia przyczynę, czyli to, że „Doktor Anka” była Żydówką. Wciąż mnie pytano, kto wymyślił tę propozycję. Odparłam zgodnie z prawdą, że młodzież.
Kiedy sprawa ucichła, powrócono do sprawy patrona. Został nim w następnym roku zmarły akurat Alfred Fiderkiewicz, pseudonim „Doktor”, przedwojenny działacz komunistyczny, członek PPR, po wojnie dyplomata i przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Służby Zdrowia, jeden ze sprawców powrotu arrasów wawelskich do Polski.

Dzieło zatrute
Do dziś jego imię nosi Studium Medyczne, jedyna pozostałość po dawnym Zespole Szkół Medycznych, istniejące przy powstałym kilka lat temu Liceum Ogólnokształcącym. Jest to drugi ogólniak w mieście. Ten pierwszy, z kilkudziesięcioletnią tradycją, nosi imię Karola Miarki, który w XIX wieku założył w Mikołowie drukarnię. Uczniowie „dwójki” też postanowili wybrać patrona dla swej szkoły. Dwie propozycje zyskały szczególne poparcie. W szkolnym referendum większość opowiedziała się za Rafałem Wojaczkiem, obrazoburczym poetą, który tak jak w swoim czasie Edward Stachura, Andrzej Bursa czy Marek Hłasko, fascynuje młodzież. W pokonanym polu pozostał Konstanty Prus, autor przedwojennej monografii miasta, ponoć nigdy nie ukrywający swej niechęci do Żydów i ewangelików. No i rozpętała się burza.
„(...) Budzi więc najwyższe zdumienie i oburzenie propozycja zgłoszenia Rafała Wojaczka jako jednego z głównych kandydatów. Uważamy za swój obowiązek przypomnieć, że twórczość poety, którego pewne kręgi w Mikołowie z uporem godnym lepszej sprawy próbują uczynić idolem młodzieży, nosi wszelkie znamiona „dzieła zatrutego”. Bluźnierstwo, czarny humor i wszechogarniający nihilizm to podstawowe wyznaczniki poezji operującej drastycznymi środkami wyrazu, gdzie obsceniczność i wulgaryzmy kreują zredukowaną do wymiaru fizjologicznego wizję człowieka” - można przeczytać w proteście podpisanym przez 50 osób. Za niewłaściwą uznało również tę propozycję koło terenowe Związku Górnośląskiego.
- List protestacyjny otrzymałam za pośrednictwem przewodniczącego Rady Powiatu - mówi dyrektor szkoły Ewa Wesołowska. - Nie spodziewałam się, że to wzbudzi takie emocje. Nie będę się wypowiadała, czy to jest dobra propozycja dla szkoły, czy nie. Wiem jednak, że patron winien być wzorem dla uczniów.
Przyznaje, że dotychczas nie czytała zbyt wielu wierszy Rafała Wojaczka. Z wykształcenia jest chemiczką.
Całym zamieszaniem wzburzeni są uczniowie, którzy poparli w szkolnym referendum Wojaczka. Uważają, że oto sprawdziło się powiedzenie, iż dzieci i ryby głosu nie mają.
- Osoba Wojaczka może wzbudzać pewne emocje, ale przecież jego poezja jest w podręczniku - mówi uczeń kl. IV Bartosz Bogdan.
Przyznaje, że o Konstantym Prusie usłyszał dopiero niedawno:
- Mało kto zna tę postać i myślę, że będą ją mylić z Bolesławem Prusem.

Nihilista z podręcznika
- Wiersze Wojaczka odnaleźć można w podręcznikach do języka polskiego, co sugeruje, że Ministerstwo Edukacji Narodowej uznało to za konieczne do pełnego zrozumienia powojennej literatury polskiej. Już ten fakt powinien zastanawiać, czy krytyka poetyki Wojaczka nie wynika często z braku jej zrozumienia, nieumiejętności wyśledzenia elementów właściwych poezji. Wiersz bowiem to nie książka kucharska, z której czerpiemy bezrozumnie - twierdzi młody mikołowski poeta Rafał Muszer.
- Znałam rodziców Rafała, uczyli zresztą w naszej szkole - wspomina Janina Tomaszek. - Jego też poznałam. Uważam, że on przerósł swoją epokę. Jestem zafascynowana jego twórczością, jednak do niego samego jako patrona szkoły miałabym dystans. Z jego życiorysu pewnych rzeczy nie wymażemy, one zawsze będą jątrzyć.
Kwestia, kto zostanie patronem mikołowskiej „dwójki”, pozostaje w zawieszeniu. Można się spodziewać, że jedni z obawy, a drudzy dla świętego spokoju nie zdecydują się walczyć o Rafała Wojaczka, a patronem zostanie Prus. Chyba że ktoś wpadnie na pomysł nadania szkole patronatu Andrzeja Wojaczka, zmarłego przed rokiem znanego aktora, młodszego brata Rafała...

(Dziennik Zachodni, 76/2001)

 
Copyright 2017. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego