Chłopcy z palkami - Bogdan Prejs

Przejdź do treści

Menu główne:

publicystyka > niepoważnie

Najdłuższe pięć minut w dziejach świata
Chłopcy z pałkami

Na uroczystym spotkaniu z okazji Dnia Edukacji gościł prezydent Tychów Andrzej Dziuba. Urząd sprawował wówczas od niedawna, zatem uznał, że nie wszyscy go znają.
I miał rację:
- Dziuba! - zwrócił się do pierwszej z pań.

- Oj, nie! - zawołała kobieta, przyjmując to jako propozycję.

Tyscy samorządowcy słyną z niekonwencjonalnych wypowiedzi podczas oficjalnych spotkań. Do dziś wspomina się tu słynne wyznanie poprzedniego prezydenta, Aleksandra Gądka, który, prezentując przed laty mającą powstać w mieście wyższą uczelnię, obwieścił:
- Szkoła to nasze wspólne dziecko z profesorem Szczepańskim.
Innym razem popisał się oryginalnym spostrzeżeniem:
- Straż Miejska to chłopcy, którzy mają pałki - zauważył, zaś przy kolejnej okazji zaproponował na jednym z posiedzeń: - Niech wszyscy wyciągną to, co mają.

Przed dwoma laty radny Bolesław Twaróg zebrał te wypowiedzi w sporządzonej domowym sposobem broszurce. Znalazło się ich w niej około dwustu. W czasie, jaki minął od jej ukazania się, tyscy radni nie próżnowali i nazbierało się złotych myśli do kolejnego wydania. W ciągu ostatniego roku przyczynił się do tego sam autor książeczki, znany z równie oryginalnych wystąpień. Kiedy podczas jednej z sesji radny Michał Gramatyka powiedział do niego:
- Ja zwykle zgadzam się z tym, co pan mówi, pod warunkiem, że mówi pan do rzeczy - natychmiast odparował:
- Czasami mówię do ludzi!

O mówieniu mówili też inni, jak chociażby radny Andrzej Krowiak. Gdy pewnego razu zapragnął zwrócić się do obecnych nie z miejsca, w którym siedział, lecz z mównicy, natychmiast wytłumaczył przyczynę:
- Jak zwykle, gdy mówię o sprawach trudnych i skomplikowanych, tu wchodzę, bo będę mówił o sprawach trudnych - zakomunikował.

Jak widać, pod koniec zdania te trudne sprawy przestały już być skomplikowane. Jeszcze dwa zdania i pewnie stałyby się dziecinnie proste.

Czasami jednak bywają wypowiedzi, których inni zrozumieć nie potrafią. Zdarzyło się to Bolesławowi Twarogowi, który zakwestionował jeden ze złożonych wniosków uznając, że nie został napisany w zgodzie z zasadami języka polskiego:
- To taki język, który obowiązuje w naszym kraju - wytłumaczył nienaganną polszczyzną.
Można by do niej mieć wątpliwości przy wypowiedzi radnego Mieczysława Podmokłego, który nijak nie potrafił kiedyś pojąć tłumaczeń jednej z zawiłych kwestii:
- Ja już rozumiem - stwierdził z sarkazmem. - Ja już dziękuję. Mam jasność pomroczności.
Kiedy indziej wywiązała się dyskusja, podczas której radny Marian Stępień zgłosił pretensje do poprzedniego zarządu miasta, że nie doprowadził do powstania w Tychach domu spokojnej starości, w którym:
-... dziadkowie i babcie mogą spokojnie dogorywać swojego żywota! - zagrzmiał.
Nie brakuje na sali posiedzeń tyskich władz wypowiedzi, hm, dwuznacznych, jak choćby tej w wykonaniu Janiny Kazimierskiej:
- Ja chciałam zapytać, jak pan przewodniczący planuje w tym roku urlop? - zwróciła się przy wszystkich do Michała Gramatyki.

Z kolei Aleksandra Spisak-Golemo wypowiedziała się swego czasu o terminie dostarczenia jej dokumentów:
- Wpłynęły o przysłowiowej „za pięć dwunasta”, a dokładnie o 12, zaś posiedzenie było o 15 - wyjaśniła.
Było to prawdopodobnie najdłuższe pięć minut w dziejach świata.


(Dziennik Zachodni, 1999)


 
Copyright 2017. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego