Jan Peszek - Bogdan Prejs

Przejdź do treści

Menu główne:

publicystyka > wywiady

Nie wierzę w talent

Niedawno gościł w Mikołowie Jan Peszek, który na scenie MDK wystąpił ze „Scenariuszem dla nie istniejącego lecz możliwego aktora instrumentalnego” według Bogusława Schaeffera.

- Pół roku temu w wywiadzie dla Echa Anna Chodakowska powiedziała, iż Jan Peszek rozwinął się tak, że „daj Panie Boże zdrowie”. Co pana zdaniem spowodowało wręcz wybuch pana popularności i jaka w tym rola Bogusława Schaeffera?

- Jeżeli koleżanka tak o mnie mówi, to jestem serdecznie poruszony. To może zabrzmieć jak kokieteria, ale ja również Anię bardzo lubię i cenię, choć nasze drogi aktorskie mają nieco odmienny obraz. Ona od początku swojej pracy była zaakceptowana, obserwowana i słusznie. Ja również pracowałem bardzo intensywnie jako młody aktor, praca zawsze była dla mnie celem najświętszym. Schaeffer oczywiście miał udział absolutnie podstawowy. Spotkałem go na początku swej drogi aktorskiej. Zaproponował mi ten rodzaj działania, który nie zawsze zdarza się młodemu aktorowi, to znaczy wszelkiego rodzaju eksperymenty. To było szalenie ekscytujące. Jemu zawdzięczam ten rodzaj odwagi, który jest niezbędny w zawodzie aktorskim, tę chęć podejmowania ryzyka.
- Na pana spektakle przychodzą przede wszystkim ludzie młodzi, pewnie dlatego, że ze względu na wiek właśnie oni szczególnie lubią łamanie konwencji, a tym bez wątpienia są sztuki Schaeffera. Czy również dla pana ta ich cecha jest podstawową, a jednocześnie czy odwzorowują one pana charakter?
- Muszę panu przyznać, że rzeczywiście to jest moja cecha charakteru. Potrzeba łamania konwencji we mnie samym, jako cecha charakterologiczna, to potrzeba bycia młodym. Stąd moja miłość do Gombrowicza. On, zafascynowany niedojrzałością, zawsze wyrażał bunt wobec dojrzałości jako zespołowi konwencji i schematów, które sami sobie narzucamy. Odwiecznym pragnieniem człowieka jest wolność, a młodość ma to do siebie, że artykułuje to w sposób otwarty i natychmiast z nami, dojrzałymi, jest w kolizji. Otóż marze o tym, by jak najdłużej być młodym wewnętrznie, więc nie ma dla mnie większej radości, kiedy na moje spektakle przychodzi młodzież. Czasami obserwuję zdziwienie u starszej publiczności, kt6ra przygląda się moim działaniom jakby pytając, czy ja to robię serio, czy przypadkiem czegoś nie naruszam, czy nie przesadzam. Schaeffer w dużym stopniu daje mi taką maskę, jaką jest każda rola w teatrze, ale on daje ten rodzaj maski, pod którą się mogę całkowicie podpisać. Gdy młodzi przestaną na mnie przychodzić, to będzie to dla mnie sygnał, że powinienem się wycofać lub coś zasadniczego zmienić.
- To chyba panu nie grozi.
- Nie wiem. Ja patrzę bardzo realnie na tak zwaną łaskę aktorską, jak i w ogóle łaskę ludzką, która na pstrym koniu jeździ. To się może odmienić w ciągu jednego dnia. Popularność nie jest wieczna, tak samo jak młodość. Patrzę na to spokojnie i myślę, że tym bardziej jakby zmysłowo odczuwam wiele radości, której życie dostarcza.
-Ile wpływu na karierę aktora ma ciężka praca, a ile inne czynniki, na przykład role, które gra, szczęście czy talent? Przykładowo seriale telewizyjne dają szansę wybicia się aktorom nie najlepszym, zaś dobrzy mogą pozostać niezauważeni.
- Nie ma żadnych recept. Dla mnie praca zawsze miała podstawowe i fundamentalne znaczenie. Nie wierzę w zasadnicze znaczenie talentu. Z całą pewnością aktor dysponujący pewnymi cechami, które go wyróżniają spośród innych i objawiają się akceptacją publiczności, ma ułatwione zadanie. Bez pracy ta akceptacja ma jednak zawsze krótkie nogi. Ona daje 95 procent powodzenia aktora. Dopiero reszta to szczęśliwy zbieg okoliczności, opieka opatrzności czy wyznacznik losu, a talent to jakiś promil, który czasami może przeważyć. Zaś z tymi serialami to różnie bywa. Miałem dwie propozycje gry w serialach i absolutnie świadomie je odrzuciłem. Nie byłem w stanie przewidzieć, czy starczy mi sił, aby później dać się odszufladkować.
- Wielu ludzi sceny twierdzi, że sława bywa uciążliwa. Pan także wyszedł poza anonimowość ulicy. Czy lubi pan swoją popularność?
- Nie miałem przykładów, które czyniłyby ją przykrą, aczkolwiek bywam zmęczony, nie zawsze mogę odpowiadać na dowody sympatii, na przykład na dziesiątki listów, które otrzymuje. Sądzę, że popularność stwarza taką trudną sytuację - mianowicie wzrastające wymagania. Publiczność ciągle chce, żeby spełniać jej zachcianki w rzeczach, które już zobaczyła i zaakceptowała. A aktor ma prawo do szukania nowych rozwiązań. Zawsze ryzykuje, czy te dalsze pomysły zostaną przyjęte. Na razie otrzymuję dowody na akceptację tego, co robię i staram się być wierny swoim widzom.
- Aktor najczęściej postrzegany jest przez swoje role. Czy to właściwe podejście?
- Jest bardzo prawidłowe, ponieważ publiczność nie zagląda do mojego domu, nie przychodzi wycieczką zobaczyć, jak myję zęby albo jem śniadanie, tylko patrzy na to, co robię w teatrze. To jest prawidłowe i naturalne, ale niekoniecznie zawsze prawdziwe, gdyż gram cały szereg ról, które nie są dowodem, że taki jestem w życiu.
- Czy kiedyś podczas spektaklu zdarzyło się panu coś tak niespodziewanego, że zakłóciło jego przebieg?
- Mnóstwo jest takich zdarzeń. Cza sami ktoś wejdzie na scenę, czasem ktoś się odezwie. Na przykład kiedyś, gdy miałem pełne usta jabłka, a jednocześnie wypowiadałem swoją kwestię, jakaś blondyna wysoka wstała i krzyknęła, że sztuką jest zjeść grzecznie to jabłko. Zaprotestowała przeciwko takiemu sposobowi jedzenia, więc musiałem ją po jakimś czasie spacyfikować. To jedna z umiejętności aktorskich, żeby opanować widza. Zdarzają się też sprawy nieprzyjemne - gdy gaśnie światło, niektórzy czują się anonimowo w ciemności i podnoszą głos, przeszkadzając innym.
- Zdarza się panu zapomnieć kwestii na scenie?
- Tak, wielokrotnie. Jeżeli wiem, co mam mówić, to wtedy, w jaki sposób to powiem, nie jest najistotniejsze. Gorzej z wierszem. Ale dzięki praktyce i to można nadrobić.
- Czy zagrał pan już rolę swoich marzeń?
- Były takie role, które chciałbym zagrać jeszcze raz. Ciekawość jest jednak tą cechą aktora, która każe mu wierzyć, że jeszcze nie zagrał tej roli. Więc ja jestem ciekawy i wydaje mi się, że coś jeszcze jest przede mną.


(Echo, 11/1994)


 
Copyright 2017. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego