Beata Wąsowska - Bogdan Prejs

Przejdź do treści

Menu główne:

publicystyka > wywiady

Okiem twórcy
Rozmowa z malarką Beatą Wąsowską

Mieszkająca w Tychach znana malarka Beata Wąsowska kilka miesięcy temu zaproponowała widzom interdyscyplinarny projekt „Okiem twórcy”, będący komentarzem do działań twórców tzw. radykalnego nurtu sztuki krytycznej. Jego pierwszym etapem jest wystawa digrafii „Nie bez Kozyry”, w której cytuje i przetwarza wizerunek oraz prace Katarzyny Kozyry. „Śląsk” pyta o intencje tych działań.

- Kiedy kilka lat temu pokazała pani swoje „Madonny”, znający pani twórczość widzowie zdziwili się dominującą na płótnach szarością...

-Zmieniam się, wraz z upływem czasu inne wyzwania i zadania stają przede mną, inne możliwości. Odpowiadam na nie nową formą, odmienną od dotychczasowej, innym kolorem i innymi środkami.
- Teraz ponownie proponuje pani coś odmiennego od kojarzonego z panią stylu. Gdzie się podziała dawna „kolorowa” Wąsowska?
- Uważam za swój – twórcy i odbiorcy sztuki obowiązek wypowiedzieć się w sprawie, która ma niewiele wspólnego z malarstwem, jakie uprawiam. Aby to zrobić, musiałam sięgnąć po środki adekwatne do poruszanego problemu. Zdaję sobie sprawę z tego, że zaskakuję wielbicieli mojego malarstwa, jednak muszę być wierna sobie. Wierzę, że to zrozumieją i pozostaną ze mną.
- Swoją nową ekspozycję zatytułowała pani „Nie bez Kozyry”. Wykorzystuje pani wizerunek i fragmenty prac tej artystki. Skąd pomysł na to? Jaki cel? Wyrażenie sprzeciwu wobec jej obrazoburczych prac?
- Kontrowersyjna twórczość Katarzyny Kozyry stawia odbiorcę wobec trudnych, niewygodnych pytań. Odbiorca krzyczy lub robi uniki. Ja także czuję się „odpytywana” i odpowiadam samej sobie. Konfrontuję własne odpowiedzi z odpowiedziami ważnych dla mnie osób. Twórczość Katarzyny Kozyry dotyka kwestii etyki. Kozyra „posługuje się” człowiekiem lub zwierzęciem jak przedmiotem. Niemal żaden z krytyków tego nie dostrzega. Dla oponentów sztuka Kozyry jest nie do przyjęcia ze względów estetycznych. Dla zwolenników jest dobra bo walczy z przesądami. Od pewnego czasu twórcy wzięli na warsztat etykę, jej kanony i normy mylą ze stereotypami. Każdy twórca ma prawo do własnych wyborów, uważam jednak, że wolnym artystycznym wyborom powinna towarzyszyć świadomość konsekwencji tych obrazoburczych działań. Poczucie odpowiedzialności za nie jest warunkiem, by wolność była prawem każdego człowieka, a nie jedynie przywilejem wybranych, np. artystów. Ma rację Balzac mówiąc, że „Z wiekiem spostrzegamy, jak wielką przeszkodę dla ludzkiego szczęścia stanowią źle zdefiniowane zasady wolności”.
- Dlaczego odnosi się pani do Kozyry, a nie na przykład do Nieznalskiej czy Libery?
- Kozyra jest pierwszą artystką, z którą podejmuję polemikę. To najbardziej znana polska reprezentantka nurtu radykalnego. Jej prace są kontrowersyjne i zwykle wywołują powszechne oburzenie. Wykorzystuję jej wizerunek w myśl tej samej zasady, w myśl której ona wykorzystuje wizerunek kobiet i mężczyzn, filmując ich ukrytą kamerą, a następnie prezentując te filmy w charakterze dzieł sztuki. Katarzyna Kozyra używa ciał starych ludzi jako materiału do animacji, używa zwierząt jako tworzywa rzeźby. Porusza trudne problemy, a ja nie wiem, czy porusza je, bo są dla niej naprawdę ważne, czy dlatego, że w ten sposób wpisuje się w dominujący nurt sztuki. Z jednej strony zmusza widza by opowiedział się za lub przeciw co jest istotną wartością tej twórczości, z drugiej przyznając sobie prawo krytykowania, pozbawia tego prawa odbiorcę.
- Rozumiem, że chodzi o zastanowienie się nad granicami wolności w sztuce, ale czy w niej jakiekolwiek ograniczenia są możliwe? Stwierdziła pani kiedyś, że wolność jest dla artysty przywilejem. To odważna teza.
- Jeśli poważnie traktujemy własne człowieczeństwo, musimy rozumieć, że najpierw jesteśmy ludźmi, a dopiero potem artystami. Wolność człowieka nie może być ograniczona wolnością artystyczną. Dawniej twórca domagał się prawa do burzenia konwencji estetycznych, bo drogo płacił za odstępstwa od kanonu, my, współcześni artyści, domagamy się wolności absolutnej: od obowiązków i odpowiedzialności, od norm i prawa. Ten, kto posiada taką wolność, jest uprzywilejowany, a nie wolny, bo „granice wolności człowieka są tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka”.
- Wydawać by się mogło, że wolność jest artyście nadana. Negując dokonania Kozyry, pani to kwestionuje.
- Nie neguję twórczości Katarzyny Kozyry. Uważam, że jest ważnym odniesieniem, że zasługuje na to, aby o niej rozmawiać, że należy odpowiedzieć na pytania, które ta twórczość stawia. Zwolennicy i oponenci okopali się na swoich pozycjach, nikt nie analizuje argumentów Kozyry, każdy obrzuca błotem przeciwnika. W takiej atmosferze ona sama staje się znana, ale problemy przez nią stawiane grzęzną w błocie. Prowokacyjna forma utworów sztuki krytycznej utrudnia widzowi odbiór przesłania. Pełna oburzenia reakcja przysparza artystom radykalnym popularności, ale równocześnie sprawia, że widz staje się nieczuły na głębsze treści, jakie ich sztuka niesie.
- Trzeba więc tkwić w granicach wytyczonych przez przeszłość? Nie należy ich przesuwać?
- Świat bezustannie się zmienia, chcemy tego czy nie musimy przesuwać granice. Nowe granice powinny wynikać z dyskusji i negocjacji, powinny być owocem uczciwego kompromisu, a nie nielegalnych przekroczeń. Zawsze ograniczały nas normy, prawa, inni ludzie. Prowadziła nas złota reguła – „nie czyń drugiemu co tobie niemiłe”. Katarzyna Kozyra i inni artyści kwestionują tę regułę, nie proponując nic w zamian. Ich prace ingerują w osobistą wolność innych ludzi. Naruszają ją i ograniczają. I nawet jeśli artyści robią to w zgodzie z prawem, ja mam wątpliwości: czy mają takie prawo? Odpowiadając na pytanie: Czy wolny człowiek ma prawo sprzedawać swoje ciało? - pytam: czy człowiek, który sprzedaje swoje ciało, jest wolny?
- Proszę tak szczerze powiedzieć – lubi pani Katarzynę Kozyrę i podobnych jej twórców?
- Lubienie nie ma tu nic do rzeczy. Artysta powinien tworzyć dzieła piękne albo istotne. Najlepiej jedne i drugie. Szanuję, akceptuję i podziwiam każdego, kto to potrafi i jest wierny sobie, jeśli nie krzywdzi innych. Realizując projekt „Nie bez Kozyry”, wyrażam przekonanie, że wielu ludzi widzi te kwestie podobnie, lecz ponieważ każdy sądzi, że jest sam, milczy. Mam nadzieję, że mój głos ośmieli innych nie tylko do własnych przemyśleń, także do działań, których celem będzie definiowanie granic wolności, mądrze rozumianej wolności wypowiedzi, wolności przekonań. Przed nami długa droga, dziś każdy, kto ma odwagę kwestionować absolutną wolność artysty, uważany jest za zacofanego, a każdy kto, walczy z normami, jest nowoczesny. To dogmat sztuki współczesnej - nowy stereotyp.


(Śląsk, 12/2007)


 
Copyright 2017. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego