Marcin Świetlicki - Bogdan Prejs

Przejdź do treści

Menu główne:

publicystyka > literatura

Świetlik - buntownik

W poniedziałek 15 maja zakończył się II Mikołowski Maj Poetycki. Zwieńczeniem tygodniowych imprez był koncert zespołu Świetliki kierowanego przez Marcina Świetlickiego, poetę, autora kilku tomów wierszy, uważanego za jedną z najważniejszych postaci młodej literatury polskiej.

- Okrzyknięto cię Pierwszym Poetą III Rzeczypospolitej, a ty, jak wynika z różnych wywiadów, za piedestałami raczej nie tęsknisz.

- Dla mnie to jest dosyć żenująca sytuacja, gdy ktoś taką numeracje stosuje. Być może to się tak głupio zbiegło, że zadebiutowałem wyraziście właśnie w momencie, gdy pojawiła się pierwsza niezależna prasa literacka i zachodziły przemiany społeczno-polityczne, a ja akurat byłem pierwszym poetą, który się w sposób wyraźniejszy pojawił. Dlatego w tej chwili staram sie robić wszystko, żeby być ostatnim poetą III Rzeczypospolitej.
- Na spotkaniu z Miłoszem jesienią 1992 roku w Krakowie wywołałeś skandal...
- To nie był taki znowu skandal, jak byśmy sobie tego życzyli, bo zrobić porządny skandal jest dosyć trudno. Po prostu zagraliśmy muzykę elektryczną w takim miejscu, w którym się nie grywa i dla takiej publiczności, dla której się nie grywa takiej muzyki, bo jest zupełnie do niej nieprzygotowana. To był skandal na tej zasadzie, że oni się później głupio czuli.
- Poezja ma wiele różnych definicji, jedna z nich mówi, że poezja jest formą ekshibicjonizmu. Zgadzasz się z tym?
- Tak, ale jeżeli jest to ekshibicjonizm kontrolowany, to nie ma żadnego problemu.
- Masz trzydzieści trzy lata. Wciąż jesteś buntownikiem, chyba nie zaprzeczysz. Czy w tym wieku wypada się jeszcze buntować?
- To sprawa fizjologii, bo dziesięć lat młodsi ode mnie już przestali się buntować, a mnie jakoś nie przeszło. Prowadzę dosyć nieuporządkowane życie i tak funkcjonuję, że jestem odbierany jako buntownik, chociaż ja sobie tego buntownikowaniem żadnym nie nazywam. Po prostu tak jestem skonstruowany psychicznie. Nie mogę mówić bez przerwy „tak” albo udawać, że mówię „tak”, ale narzekać w domu. Myślę, że w pewnym momencie będę takim dosyć sztucznym buntownikiem. Pięćdziesięcioletni facet zbuntowany to już dosyć ponura sprawa, będę to musiał sam ze sobą jakoś załatwić.
- No właśnie, w jednym z tekstów mówisz o siedemdziesięcioletniej Marilyn Monroe.
- W pewnym momencie po tych publikacjach i moich publicznych wystąpieniach zaczęto nawet pytać, dlaczego nie popełniam samobójstwa, kiedy ja się przekręcę? Jestem za zdrowiem psychicznym i zdrowiem fizycznym i nie mam ochoty na tego rodzaju eksperymenty.
- Wiersze publikujesz w nietypowy sposób. Pierwszy twój tomik był „mówionym” w „Nagłosie” w 1984 roku, ostatni jest tomikiem „śpiewanym” do muzyki na kasecie i płytach. Czy kiedyś pojawi się, czy ja wiem, kaseta video z twoimi wierszami?
- Różne rzeczy są możliwe. Ostatnio zastanawialiśmy się ze szczecińskim teatrem Kama, żeby zrobić spektakl muzyczno-teatralny, który też byłby w pewnym sensie moim tomikiem, bo byłyby tam moje teksty. Trzeba robić różne rzeczy, przynajmniej ja muszę, bo samo pisanie wierszy mi nie wystarcza.
- Poezja kojarzy się z czterema ścianami pokoju, nocą, ciszą, samotnością. Na koncerty Świetlików przychodzą tłumy. Czy ta forma przedstawiania poezji nie jest jej zaprzeczeniem?
- Nie. Ostatnio przeczytałem, że Ginsberg był potwornie szczęśliwy, że go wysłuchało czterdzieści tysięcy ludzi za jednym razem, gdy przeczytał swoje wiersze przed jakimś koncertem Boba Dylana. To duża przyjemność wiedzieć, że jakaś część tego, co wywrzaskuję, dociera do kogoś. Czytelnik książki jest zupełnie anonimowy, a tak przynajmniej, jak się skupię, mogę zobaczyć jakieś twarze ludzi, którzy przyszli na nasz koncert z własnej i nieprzymuszonej woli.
- Niektórzy twierdzą, że piszą, by wyrazić swoje odczucia, a czy je ktoś zaaprobuje, to już nieistotne.
- Nie sprawa aprobaty jest dla mnie ważna, tylko żeby się jak największa ilość ludzi z tym zetknęła. Mogą to odrzucić albo nie, ale chodzi o to, żeby mieli świadomość, że istnieje coś takiego jak Świetlicki.

- Czy wobec tego poezja nie jest objawem megalomanii?
- Tak, myślę, że to straszliwa megalomania, tylko zależy, po co się to robi.

(Echo, 21/1995)


 
Copyright 2017. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego