Gerald Abramczyk - Bogdan Prejs

Przejdź do treści

Menu główne:

publicystyka > wywiady

Nie ma idealnego kandydata
- twierdzi Gerald S. Abramczyk, zawodowy doradca wyborczy

- Czy kandydatowi na radnego wypada pojawić  się w szortach, czy musi już wyłącznie zakładać krawat? Z kolei - czy panie mogą prezentować się w minispódniczkach?

- Wszystko zależy od kandydata i wyborców. Pojawienie się w mini może być widziane albo bardzo dobrze, albo bardzo źle. Cel kampanii wyborczej jest jeden - wygrać. Jeżeli szorty lub mini w tym pomogą, spowodują pozyskanie głosów, to należy się w nich pokazywać. Innym z kolei mogą przeszkodzić. Nie ma zasady, że jeden sposób jest zawsze dobry, a drugi zły.
- Podczas swej kampanii Bill Clinton oparł się na wyborcach młodszych, promował go, na przykład, zespół The Rolling Stones. Czy gdyby celował w starszą część społeczeństwa, a razem z nim pojawiałby się na wiecach Frank Sinatra, też by wygrał?
- To, o czym pan mówi, jest tylko wycinkiem całej strategii wyborczej, a przez fragment nie da się analizować całego obrazu. Ukierunkowanie Clintona na młodszych wyborców było jedynie częścią całej strategii. Kiedy zwracał się do elektoratu, który lubi Sinatrę, też można było usłyszeć o tym popularnym piosenkarzu.
- Rozumiem, że pomagając kandydatom, musi pan na każdego spojrzeć indywidualne. Nie ma jednego wzoru prowadzenia kampanii dla wszystkich.
- Pracowałem już podczas ponad pięćdziesięciu różnych kampanii wyborczych i nigdy nie spotkałem dwóch takich samych akcji. Każda ma swoje specyficzne cechy, każdy kandydat ma innych wyborców.
- Z tego wynika, że nie ma kandydata wzorcowego, idealnego, na którego głosowałby każdy, bez względu na jego opcję polityczną...
- Myślę, że gdzieś istnieje, ale ja go jeszcze nie spotkałem. Kandydat to człowiek, który ma dobre i złe cechy, podobnie zresztą jak wyborcy. Każdy też może mieć swój dobry lub zły dzien. Żaden z kandydatów nie powinien oszukiwać twierdząc, że ma idealne cechy i jest jednym jedynym, który potrafi rozwiązać wszelkie problemy. To jest nierealne.
- Ale przecież w kampaniach chodzi o to, by przekonać ludzi do siebie. Czy wobec tego odrobina mówienia nieprawdy nie jest w tym celu wskazana?
- Nie wolno mówić nieprawdy.
- Można jednak nie mówić całej prawdy...
- Jest też trzecia strona, mianowicie podkreślanie cech, które są ważne dla wyborców. To jest pokazywanie rzeczywistości.
- Przeciwnicy polityczni mogą jednak podkreślać negatywne cechy danego kandydata, aby udowodnić, że się nie nadaje. Powiedzmy wypomną, że w młodości ukradł komuś samochód...
-... albo palił marihuanę. Każda opozycja chce wykazać te złe strony przeciwnika, które mogą nie pasować jego wyborcom. W przypadku Clintona republikanom wydawało się, że niedobrze będzie się kojarzył człowiek, który palił marihuanę, dlatego podnosili ten temat. Clinton z tego bardzo dobrze wybrnął. Przyznał, że palił, ale tylko dla samego spróbowania podczas swoich studiów. Tym trafił idealnie do młodego pokolenia, w którym wielu również spróbowało, ale przecież nie zostało narkomanami.
- I dzięki temu zyskał dodatkowe głosy.
- To jest właśnie gra wyborcza. On zareagował ofensywnie. Natomiast ktoś, kto by zaczął się bronić albo zaprzeczał i próbował ukrywać prawdę, nie umiałby odpowiednio grać.
- W Polsce dopiero od niedawna wykorzystuje się umiejętności takich ludzi jak pan. Po raz pierwszy chyba w czasie wyborów prezydenckich trzy lata temu, kiedy Aleksander Kwaśniewski wydawał się wyższy, szczuplejszy i chodził w błękitnej koszuli.
- W następnych wyborach pojawi się kilkunastu kandydatów ze wszystkich opcji politycznych. Dojdzie wtedy do remisu i wówczas będzie można wykazać, czy w kampanii wyborczej był właściwy doradca, który umiał odpowiednio pokierować kandydatem.


(Dziennik Zachodni, 219/1998)


 
Copyright 2017. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego