Menu główne:
najnowsze zmiany w pliku: „życie”
nakład własny, Mikołów 1999
Martynce i Karolowi
Mój komputer jest piękny,
choć Maciek uważa go za
bezmyślną maszynę
(ale Maciek się nie zna)
ten człowiek w lustrze ukradł mi moją twarz
kilka lat nie pisałem wierszy
kilka lat nie czytałem wierszy
czasami tylko sięgałem po strefę skażeń
piotra bratkowskiego w której wciąż znajduję siebie
jakim byłem wtedy
gdy po zimowej nocy z kilkoma butelkami
dla towarzystwa
piotr wychodząc powiedział
: chcę zmarznąć na dworcu
czekając na pociąg do warszawy
kilka lat nie pisałem wierszy
nie szukałem ich a one
obchodziły mnie wokół
nie dając się przyłapać na chwili słabości
kilka lat w czasie których jedni odeszli
inni przyszli
: „mam coraz więcej znajomych
coraz mniej przyjaciół” - jak to napisał piotr
i tylko ta dziwnie znajoma twarz w lustrze
jak ja nienawidzę luster
fotografia młodzieńca z pistoletem w dłoni
od trzynastu lat jestem świadkiem jego rozterki
nieporuszony stoi wciąż z pistoletem w dłoni
zapatrzony w swoje myśli
zawieszony na spuście palec
ani na chwilę nie złagodził uścisku
w tym czasie mógł założyć rodzinę
zamienić płowiejący prochowiec na garnitur
obciąć włosy pokochać życie
zrobić tysiąc różnych rzeczy
być może mógłbym mu pomóc
przekonać wytłumaczyć zrozumieć
ale on całe lata nie chce mi spojrzeć w twarz
jakby się bał zdjęcia z narzuconej roli
portret nieznanego mężczyzny
z II połowy XVII wieku
to lustro sprzed dwustu lat może przeglądała się w nim
jakaś panna ostatnie spojrzenie przed wizytą kawalera
nie zachował się błysk jej oka wykrzywione usta
naprędce poprawiony rąbek sukni
miecz z wieku piętnastego ciężki i masywny
ilu osób pozbawił życia nie ma na nim
ostatniego krzyku jęku rozpaczy prośby o litość
rękojeść nie pamięta już mocnego uchwytu
na ścianie portret mężczyzny z drugiej połowy
siedemnastego wieku dumne spojrzenie czarny wąsik
mdlały za nim wszystkie dworki
i szeptały pieszczotliwie gdy dawał im szczęście
malarz wykonał dobrą robotę czyniąc nieśmiertelną
jego szlachetną twarz pozbawioną imienia
lochy w podziemiach zapomniały
szczęku łańcuchów błagania o wodę i jadło
w jednym z nich urządzono toaletę
dla turystów
na drzwiach ktoś utrwalił swój pobyt:
tutaj srałem jacek
nowoczesne non omnis moriar
tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć
jeszcze tylko godzina na ekranie jakiś super hiper
rozwala armię przeciwników
- dolej mi szampana - mówi jola
w przerwie na reklamę piwa hm zapalam papierosa
karol czeka na północ gdy pójdziemy strzelać petardy
martynka śpi już od godziny
ale nie pozwala przenieść się do łóżka
mruczy przez sen śmiejemy się żartując
że śni jej się przyszłość
która dla nas już się skończyła
zaczyna się no
wyrok
kolejna bezsenna
brak podstaw do niepokoju
: zachód słońca odbył się zgodnie z planem
wczasowicze rozchodzą się
zostają tylko dwie pary
i jeden podglądacz
brak podstaw: nawet
w nocnym kinie
zamiast horroru
komedia kryminalna
brak: prognozy
zapowiadają ranne mgły
i przelotne burze
: noc
linia życia
do późna siedziałem przed komputerem
obudziłem się z twarzą na poduszce klawiatury
mój nos oparty na klawiszu
zapisał kilka stron samego
„____________________________________________
_____________________________________________
_____________________________________________
_____________________________________________
_____________________________________________
_____________________________________________
_____________________________________________
_____________________________________________
____________________________________________”
przerwałem tę linię
budząc się do życia
życie jest ciągłą wędrówką w poszukiwaniu szczęścia
trzeba zapomnieć o nocach przy włączonym świetle
niepoprawnych pomysłach wzlotach wyobraźni
trzeba pamiętać:
o siódmej pobudka
o wpół do ósmej karol do szkoły martynia do przedszkola
ósma z minutami włączyć komputer
życie toczy się dalej
enter
życia nie można ominąć
enter
życie jest ciągłą wędrówką w poszukiwaniu szczęścia
plik zapisz jako: „życie”
czy zachować zmiany w pliku „życie”?
„tak”
enter
wszystko, co można napisać, jest już zapisane
śmierć została już ośmieszona
miłość zbanalizowana
kiedy siadam do komputera
boję się każdego słowa
wolę lindę evans
przynajmniej jest kobietą
- co ja wiem o emeryturze?
- że przez Przypadek może do niej dotrwam
a zresztą
nie chce mi się z tobą gadać
„podwieźć cie? nie, po dwieście pięćdziesiąt”
przejeżdżam obok nich codziennie
machają rękami wdzięcząc się po kurewsku
czasem myślę żeby spróbować za tych pięćdziesiąt złotych
ale szybko przeliczam
: pięćdziesiąt to dzień pracy
dwadzieścia czekolad dla dzieci
cztery kompakty w macro
pół lalki dla martyny
strój zorro dla karola
albo spłoszony wzrok przy joli
która przecież i tak o niczym się nie dowie
moja córka widziała niebieskiego słonia
- kiedy byłam duża
u babci i dziadka na podwórku
chodził niebieski słoń - opowiada martynka
- a czy ja też tam byłem córeczko?
- ciebie nie było
bo przecież ty się jeszcze wtedy nie urodziłeś
- odpowiada z powagą moja córka
przeglądam się w jej oczach
i szukam w nich siebie
- ale kiedy się w końcu urodzę
to się z tobą ożenię - żartuję
- tata jaki ty jesteś niemądry
przecież tatusiowie i córki
nie mogą się ze sobą żenić -
śmieje się martynka
jak ona się pięknie śmieje
mój syn wie jak trudno osiągnąć szczęście
karol siedzi nad zeszytem i odrabia zadanie domowe
pisze: przód, krzak, wrzask, brzask, strzęście
- szczęście - poprawiam
- przecież po te pisze się erzet - upiera się mój syn
ma rację
po te pisze się er zet
na szczęście wie przynajmniej tyle
11 sierpnia umarło wiele gwiazd
- to już nie będzie słoneczka?
- zmartwiła się martynka
słysząc o zaćmieniu
na brzegu człowiek z osmalonym talerzem z arcopagu
próbuje wypatrzeć malejącą tarczę na niebie
wyłaniającą się co jakiś czas zza gęstych chmur
publiczność na leżakach jest zawiedziona
znudzona martynia woli obserwować jastrzębia
który pojawił się z drugiej strony i krąży nad lasem
bo on już nie wróci
tak jak zmartwychwstałe po godzinie słońce
wieczór spędziliśmy na wypatrywaniu spadających gwiazd
i tylko my zauważyliśmy ich śmierć
gdy moje dzieci mówią tato
rozglądam się wokół siebie
gdy moje dzieci mówią
- tato
rozglądam się wokół siebie
szukając tego młodego faceta
który jeszcze przed chwilą był tu ze mną
widocznie wyszedł na zawsze po zapałki
starszy o trzynaście lat
nie pamiętam już tamtego sierpnia
dzisiaj spotkałem się ze zbyszkiem
on wino ja kawę on marlboro ja goldeny
pierwsze spotkanie po ośmiu chyba latach
dwaj panowie przed czterdziestką
pamiętający się jeszcze z wieku XX
i trzeci pan z brodą z sąsiedniego stolika
- cześć zbyszek co porabiasz
i do mnie - cześć boguś
- cześć... - zakłopotanie i wirowanie pamięci
- nie poznajesz widzę
a ja ciągle pamiętam jak w rzymie
patrzyliśmy z autobusu gdy stałeś na placu przed
kościołem
żegnając nas machaniem przed nowym życiem...
- trzynaście lat temu - mówię do siebie
- piotr zawojski, pamiętasz? - pyta
a ja kiwam głową:
- pamiętam cię pewnie że cię pamiętam
tylko siebie gdzieś po drodze zapomniałem
przestrzeń między buntem a puntem
dzisiejszy bunt zaczął się bez przeszkód
: odczekałem aż dzieci zasną
a jola zabierze się za wieczorne sprzątanie
wyłączyłem technicsa
by muzyka nie odciągnęła od rozmyślań
i schowałem pilota do sony
by nie skusił mnie kolejny film
zaś wentylator mojego pentium II
jest na tyle cichy
by nie rozpraszać skupienia
kiedy egzystencja zaczęła mi już dokuczać
wytrącił mnie z bólu istnienia warkot auta sąsiada
- myśli o buncie wyparło marzenie o puncie
cały świat
mój świat
to cztery ściany
przez które próbuję czasami przejść
na drugą stronę
dwa wyjścia
na jednej ścianie narysowałem okno
na drugiej drzwi
stoję pośrodku pokoju
nie wiem
- wyjść czy wyskoczyć
mam nadzieję że po mojej śmierci dzieci mnie spalą
wciąż nie noszę krawata
marynarkę od święta na nogach welury
rękawiczki kupiłem dopiero wczoraj
kiedy skóra na dłoniach popękała od mrozu
golę się wciąż od golenia do golenia
włosy ścinam raz na rok
jola szybko chwyta wtedy nożyczki i tnie
bo wie że mogę się rozmyślić
na wiszące nad moim biurkiem zdjęcie boba dylana
dzieci mówią: tata
i tylko dziwią się, że kiedyś grałem na gitarze
mam nadzieję
że kiedy przyjdzie ta chwila
włożą je do wewnętrznej kieszonki czarnej marynarki
i poprawią pętlę krawata
która nie uczyni mi już krzywdy
droga przez wiatr
grass dostał nobla
dźwięk bębenka zagłuszył
blowin' in the wind dylana
którego wymieniano wśród faworytów
i nadal nie wiadomo
przez ile dróg musi przejść każdy z nas
by móc człowiekiem się stać
• • •
maciek dziwi się
że jego przyjaciel pisze wiersze
wprost na komputerze
natchnienie mierzone w bajtach nie mieści mu się
w głowie
biała kartka jest dla niego bardziej poetycka
od ekranu pełnego
choćby najmądrzejszych słów
- pusta kartka jest już wierszem
który tylko czeka na zapisanie - twierdzi -
nawet skreślona metafora to ślad rozterki
którą mysz wymazuje bez śladu
i czyni wiersz sterylnym aż do bólu
wobec tego co tu robi ten wirus
Y2K
w roku 2000
mój komputer może przestać działać
zniknie wszystko
zamiast pliku: „życie”
pojawi się pusty
biały ekran
elektroniczna tabula rasa