Mały przechodnik po Górnym Śląsku link - Bogdan Prejs

Przejdź do treści

Menu główne:

proza


Mały przechodnik po Górnym Śląsku.
Ostatnia książka o województwie katowickim.
Prejs Press, Mikołów 1998.

ISBN 83-910301-0-5


(fragment)


GÓRNY ŚLĄSK

Ktokolwiek odnajdzie na mapie Górny Śląsk, musi dojść do wniosku, że jego nazwę wymyślił ktoś nie mający elementarnego pojęcia o geografii. Wystarczy celny rzut oka, by przekonać się, iż Śląsk Górny leży na dole, a Dolny Śląsk powyżej. Badacze przeciwni poprawieniu tej ewidentnej pomyłki dowodzą, jakoby nazwy obydwu krain wywodziły się od profesji zamieszkujących je ludzi. Podobno na Śląsku Dolnym więcej jest doliniarzy, a na Górnym górników. Ponieważ to właśnie oni pracują "na dole", chodzą słuchy, że teraz górnicy mają się przekwalifikować na doliniarzy, a doliniarze zaczną pracować przy węglu. Skrzyżowane górnicze młotki zastąpią złomanymi łomami. W ramach przysposobienia do zawodu kilku z nich wywołało już aferę węglową i cofnęli tę krainę do ery kamienia łupionego. Jak wieść niesie, niedługo każda kopalnia ma przypaść innemu gangowi. Najważniejszymi będą KWK "Wołomin", KWK "Pruszków" i KWGang "Marcela", który opanuje kopalnię "Marcel" w Radlinie. Główny Instytut Górnictwa przejmie "Mafia" Andrzeja Piasecznego.

Górny Śląsk przez lata swego istnienia należał do Czech, Węgier, Prus, Niemiec, częściowo Rosji i Austrii, byli u nas również Turcy i Szwedzi, zatem idea Unii Europejskiej nie jest tutaj niczym nowym. Śląsk był w Europie wcześniej niż sama Unia, która jest wymysłem dopiero XX-wiecznym1.
Wśród zdecydowanej większości naukowców panuje przekonanie, że założycielką Śląska była Śląska Aleksandra. Wbrew oczywistym predyspozycjom nie została ona jednak patronką tej krainy, bo zagrała kiedyś w spektaklu "Niemcy”, zaś Śląsk zbyt długo był pod niemieckim panowaniem, by dopuścić do podejrzewania go o chęć zmiany granic. Nie przekraczają tej granicy nawet ludzie z niemieckiej mniejszości. Pozostają w mniejszości, bo są znacznie niżsi od Ślązaków. Ci urośli dzięki ćwiczeniom gimnastycznym - zaczęli przed laty od powstań, bo nie chcieli się zgodzić na dalsze skłony, do których zmuszali ich pruscy trenerzy. Poza tym trenerzy byli bardzo zaborczy i trzeba ich było przegnać, gdyż zaborcja jest w Polsce zakazana.
Patronką Śląska została zatem święta Jadwiga, żona króla Henryka Brodatego, która pośredniczyła w 1229 roku w sporze o tron krakowski. To pewnie za jej sprawą przyłączono w 1975 roku do Śląska Chrzanów i Olkusz, miasta leżące na ziemi krakowskiej. Ponieważ jednak Krakowska Emilia nie zagrała w filmie "Górnicy", lecz "Chłopi", a jego bohaterka Jagna nijak się na świętą nie nadawała, górnicy, nazywani przez niektórych rylami, zadecydowali, że ich patronką zostanie święta Barbara 2. Powód jest oczywisty - aktorka o tym imieniu nazywa się Brylska. Według jednych została patronką, bo jej nazwisko pochodzi od ryla, zdaniem innych dlatego, że trzeba ubrać bryle3, żeby dostrzec jakiegokolwiek mieszkańca tej ziemi.
Rozpowszechniają ten sąd zwolennicy amerykanizacji Śląska. Jak dowodzą, amerykańska sonda kosmiczna wykryła niegdyś, że na ziemi śląskiej nie ma życia organicznego. Ten kardynalny błąd wynika z nieznajomości obyczajów górników, których życie toczy się głównie pod ziemią4. Mówią o tym słowa piosenki: „Górnicy, górnicy, co węgiel kopiecie, pod ziemią siedzicie...” Ich podstawowym zajęciem jest zatem siedzenie i kopanie węgla, dlatego nie dziw, że miewają brudne nogi.
Górnicy to jednak mimo wszystko ludzie, którzy dbają o swój wygląd. Przodują w tym ci, którzy pracują "na przodku", bo tuż przed wyjściem z kopalni węglem malują sobie na czarno oczy. Dzięki temu mają duże powodzenie u dziewcząt, zaś zazdrośni o to nie-górnicy tęsknie śpiewają: „A wszystko te czarne oczy, gdybym ja je miał” i próbują osiągnąć ten sam efekt, malując oczy miałem. Górnicy mówią także gwarą i dlatego kiedyś nazywano ich gwarkami5.
Opiekuńczym duchem górników jest Skarbnik. Chociaż złośliwcy twierdzą, że jest on nasłany przez Urzędy Skarbowe, którym kopalnie są winne sporo pieniędzy, tak naprawdę jego miano pochodzi od wydobywanych przez górników skarbów. Kopią oni przecież "czarne złoto", nazywane dla niepoznaki węglem. Tak naprawdę nazywa się on po łacinie carbon, czyli śląski skarb jest zrobiony z carbonu. Mówi o tym piosenka: "Górnicze skarby pod ziemią głęboko ukryte drzemią", a o eksploatowaniu tutaj już przed wojną drogocennych kamieni nakręcono nawet film pt. "Perła w koronie". Są one tak głęboko schowane, że nawet ministra gospodarki nazwano na ich cześć Steinhoff6. Aby nie było wątpliwości, że o Śląsk tutaj chodzi, wiceministra ochrzczono Szlązakiem i dano mu imię Jan, po śląsku Hanys. Często opowiada o nim w telewizji Ewa Slezak, co dowodzi zainteresowania Śląskiem ze strony Czechów, którzy zamierzają nabyć od nas pisarza „Morcinka”. Obiecali nam w zamian Čapka, ale szkoda, że tylko jedną.
Węgla na Górnym Śląsku jest tak dużo, że wręcz fruwa w powietrzu w postaci tlenku. Niektórzy chcieliby go wydobywać. Próbują to już robić, powoli eliminując z otoczenia tlen. Jest on niepotrzebny, ponieważ wiadomo, że Ślązacy oddychają głównie siarką i pyłem zawieszonym, a codzienne komunikaty radośnie donoszą o zwiększającym się stężeniu tych składników w powietrzu. Jako że zbyt wiele tlenu produkują lasy będące na Śląsku w nadmiarze, regularnie się je wypala - co roku w okolicach Bukowna, większą akcję przeprowadzono w roku 1992 w pobliżu Kuźni Raciborskiej. Gdy uda się całkowicie pozbyć z powietrza tlenu, z tlenku pozostanie jedynie cenny węgiel. W kopalniach wydobywać się będzie tylko kopalnioki, czyli ulubione na Śląsku cukierki7. Jeżeli ktoś chciałby na te kopalnie napaść, kopalnioki posłużą jako amunicja dla szybowców, które zrzucą je jako bombony.
Przed wojną, kiedy na Śląsku węgiel wydobywano wyłącznie po to, by uzyskiwać z niego sól, o czym mówi poświęcony tej ziemi film "Sól ziemi czarnej", istniało Województwo Śląskie i Sejm Śląski. Później na tym samym terenie utworzono Województwo Katowickie, a sejm zdegradowano do roli sejmiku i to bynajmniej nie śląskiego, a Województwa Katowickiego (jest to najbardziej rozśpiewany sejmik świata, bo przewodniczy mu Frąckowiak). Z tego jasny wniosek, że przez lata starano się zatracić śląski charakter Górnego Śląska, tym bardziej, że dodano do niego Zagłębie oraz ziemie przez lata związane z Krakowem. Ziemi krakowskiej nieoficjalnie zapłacono za to wydobywaną tam do teraz solą, pozostawiając na Śląsku tylko ziemię czarną.
Tym sposobem Górny Śląsk dzieli się obecnie na Górny Śląsk i na Zagłębie. Górny Śląsk nazywany jest Czarnym Śląskiem, a Zagłębie Czerwonym Zagłębiem. Pierwszy zauważył to literat Stendhal, pisząc książkę "Czerwone i czarne". Ponieważ nie każdy ją przeczytał, poeta Broniewski Władysław pyta w wierszu "Pieśń majowa": "Znasz ty Zagłębia potęgę, Śląsk, co jak krater dymi?" Daje tym samym dowód, że wbrew twierdzeniom naukowców jest to wciąż rejon wulkaniczny, a poza tym czynny sejsmicznie, o czym świadczą częste ruchy skorupy ziemskiej. Ich efektem są tak zwane szkody górnicze, zawdzięczające nazwę temu, że szkoda je naprawiać, bo stanowią wyjątkową atrakcję turystyczną.
Śląsk zamieszkują przede wszystkim dwie narodowości - hanysy oraz gorole, którzy byli bogatsi od tych pierwszych, gdyż każdego z nich stać było na mieszkanie w hotelu robot-niczym. Według miejscowych nazwa ta wzięła się stąd, że ich mieszkańcy bali się roboty niczym ognia i zamiast porządnie zajmować się robotą, niczym się nie zajmowali. Woleli zaglądać do szklanek, czyli śląskich „szolek”, stąd wzięło się popularne zawołanie hanysów „Gorole do szole”. Ponieważ gorole żywili się w stołówkach i to często za darmo, niekiedy nazywano ich darmozjadami. Hanysy za to mieszkały w familokach i jadły karminadle. Zespół ABBA napisał o nich piosenkę "Honey, honey", w tłumaczeniu zaczynającą się od słów "Hanys, hanys, mówił do mnie, hanys, kocham nieprzytomnie". Nieprzytomnie dlatego, że hanysy mdlały z głodu, bo karminadli było za mało.
Gorole i hanysy zawsze różnili się tym, że ci pierwsi mówili, a drudzy godali. Dzięki temu każdy gorol mógł każdego namówić na rozmowę, a hanys zagodać w niej na śmierć. Ponieważ obie nacje z racji innych języków nie mogły dojść do porozumienia, jedynym sposobem wzajemnej komunikacji pozostawały przez lata sztachety.
Z tego powodu milicja zawsze miała tutaj dużo roboty, ponieważ różnice zdań rozwiązywano nawet z użyciem wyrywanego z trotuaru bruku, o czym opowiada chociażby powieść „Wyrąbany chodnik”. Jeżeli do dyskusji hanysów i goroli dochodziło na stołówce, korzystano ze sztućców w postaci noży oraz z zastawy stołowej, głównie talerzy. Ich brak przed delikwentem dowodził udziału w bójce, zatem interweniujący funkcjonariusze zaczynali przesłuchanie od pytania: „Masz talerz?” i radzili się ubezpieczyć przed odpowiedzialnością. Później zaczęto używać w czasie bijatyki misek. Michna szczęście nie używano.*
Najpopularniejszymi niegdyś imionami na Górnym Śląsku były Karolina i Karliczek, ale za namową Gogola, który opisał ich ślub w komedii "Ożenek", wyprowadzili się do jego posiadłości w Gogolinie w województwie opolskim. Śpiewał o tym "Śląsk", który mieszka w Koszęcinie i reprezentuje Ślązaków w województwie częstochowskim. Te fakty sprawiają, że w najbliższym czasie zamierza się te województwa włączyć do Górnego Śląska. Jako trzecie do przyłączenia przewidziano województwo bielsko-bialskie, chyba poprzez jego powinowactwo z Bielszowicami w Rudzie Śląskiej.
Ze względu na nieobecność „Śląska” na Śląsku za najbardziej muzykalnego uważa się tutaj artystę, o którym nakręcono film biograficzny „Kilaer”. Zdaniem niektórych najlepiej zna się tu jednak na muzyce Jerzy Gracz, który gra na Dudach. Pisała o tym kiedyś „Turbina Śląska”, a w „Senniku Zachodnim” ukazała się recenzja jego kołysanek. Nie wspominała o tych faktach jedynie „Gazela Wyborcza”, która jest organem chorzowskiego ZOO.
W ostatnim czasie ekolodzy, opierając się na fałszywych doniesieniach, zaczęli rozpowszechniać sąd, iż życie na Górnym Śląsku jest niezdrowe. Jako dowód podają zwierzęta, które tutaj niby tracą skórę - przykładem ma być Łysek z pokładu Idy. Jest to oczywiście wierutna bzdura. Ta ziemia jest niezwykle atrakcyjna dla turystów. Przecież co roku przyjeżdżają tu na wakacje tysiące Niemców, a wiadomo, że oni są bogaci i nie pojechaliby byle gdzie. Po prostu - zamiast Morze Czarne wolą oglądać czarne rzeki. Jedni Niemcy jak przybyli tu w XVIII wieku, pozostali aż do początku wieku XX, bo tak im się tutaj podobało.
Przybysze lubią także miejscowe pożywienie, na którym nieostrożni łamią jednak zęby, ponieważ owoce i warzywa pełne są ołowiu. To osiągnięcie na miarę światową ma tylko jeden feler, gdyż zawartość ciężkich metali w płodach ziemi czyni je cięższymi i przez to za te same pieniądze można ich kupić mniej niż gdzie indziej.


Przypisy

1. W ostatnim półwieczu Śląsk zmienił swą przynależność państwową kilkakrotnie. Najpierw rządził tu Rus, który rozegrał parę gierek, a później zaprowadził jeden miesiąc - grudzień, który trwał na Śląsku dziesięć lat. Stąd wzięło się powiedzenie o „ruskim roku” Ponieważ w grudniu jest zimno, dla ogrzania się wydobywano wiele węgla. Kilka lat temu Rusa zastąpił Czech, po czym w Urzędzie Wojewódzkim nastąpiła Cisza. Oczekiwanie na burze przerwał Jezy Burzek, dzięki czemu w UW zasiadł Marek Kempski z AWS. Zgodził się na to nawet Balcerowicz z UW, który przed wyborami parlamentarnymi też został na jakiś czas Ślązakiem.

2. Górnicy, którzy podobnie jak wszyscy, doskonale znają się na polityce i medycynie, są także bardzo religijni. Od czasu wprowadzenia religii do szkół niektórzy przestali udzielać się w polityce twierdząc, że nie można mieszać Religi do polityki. Zaczęli za to mieszać do polityki medycynę i okazało się, że chociaż każdy ma serce po lewej stronie, to po prawej ma prawicę.

3. bryle (l. mn): okulary; l. poj. zapisuje się jako: Bryll E[rnest]; l. poj. i l. mn. wymawia się identycznie.

4. Przeciwko takiej argumentacji stanowczo zaoponował Związek Ekologicznej Ludności Śląskiej, który złożył w sądzie wniosek o rejestrację nowego gatunku przyrodniczego. Oto fragment relacji z rozprawy, który powstał na podstawie zapisu stenograficznego:
„WNIOSKODAWCA:
- Wysoki sądzie. Już od wielu lat rozpowszechnia się kłamliwy pogląd o jakoby wyjątkowym zanieczyszczeniu naszej ojczystej ziemi. Wielu dowodzi, że na Górnym Śląsku nie ma życia organicznego, podczas gdy organiści żyją tu w każdej, najmniejszej nawet wiosce. O zamieraniu życia na Śląsku doniosła swego czasu nawet amerykańska sonda kosmiczna. Czy sąd sądzi, że sonda mogła to naprawdę dostrzec? Ona po prostu badała życie na śląskiej ziemi, kiedy górnicy byli pod ziemią i dlatego ich nie zobaczyła. A kiedy raz pracowała po godzinach, doniosła o braku w organizmach śląskich niezbędnego do życia białka, bo górnicy wyjechali na powierzchnię cali czarni.

SĘDZIA:
- Obecność życia to trochę za mało dla stworzenia rezerwatu...
WNIOSKODAWCA:
- Proszę jednak zwrócić uwagę, jakie formy przybiera to życie na Śląsku. Tutejszy naród jak żaden inny żyje w zgodzie z naturą, o czym świadczy jego budowa. Ogólnie biorąc, przyroda dzieli się na florę, czyli rośliny, i faunę, czyli zwierzęta. W organizacji życia na Śląsku występują obydwie te formy, co świadczy o wysokim zaawansowaniu jej rozwoju.
SĘDZIA:
- Zgodzi się pan, że zwierzęta i rośliny żyją również w innych regionach kraju.
WNIOSKODAWCA:
- Wszędzie jednak występują jako osobne gatunki, u nas zaś są równoprawne. Dowodem jest trójdzielna struktura mieszkańców. Mieszkający tu od pokoleń nazywani są „pniokami”, wrastający już w tę ziemię określani są jako „krzoki”, a przybyli niedawno to „ptoki”. Trudno nie zauważyć, że nasz naród, na wzór nacji angielskiej w XIX stuleciu, ma nawet swoich „Poetów jezior”, takich jak Skrzek i Kijonka. Naród śląski sam w sobie jest zatem przyrodą, a ponieważ ginie, należy go pielęgnować i bronić przed zniszczeniem, zaś najlepszym rozwiązaniem jest uznanie go za gatunek ginący. W tym celu pragniemy wpisania narodu śląskiego do rejestru właśnie jako nowego, unikatowego gatunku przyrodniczego.
SĘDZIA:
- Sąd stwierdza, że dany gatunek nie może zostać uznany za osobny, gdyż podlega on zbyt szybkiej ewolucji. W krótkim czasie krzaki rozrosły się w klony i sklonowały z lwami, w rezultacie tworząc gatunek Krzaklewski, przez co stały się gatunkiem przewodniczącym całej przyrodzie polskiej. Botanicy zauważają też, że pnioki puściły pędy, rozrastając się w całe Kempski, zaś ptokom odpadły skrzydła, wyrosły im kopyta i zamieniły się w Kutze, które pogalopowały do Warszawy. Naród śląski mieszkający w Warszawie rozprzestrzenił się na całą Polskę, a w takim przypadku trudno uważać go nadal za ginący, lecz raczej za znakomicie się rozwijający.”

5. O śląskiej gwarze lubią czasem pogwarzyć językoznawcy. Jeden z nich czyni to, zraszając dla fantazji usta smakowitym miodkiem. Oto kilka z jego uwag, zawartych w jednej z pogawędek:
„Zajmiemy się dzisiaj jakże pięknym językiem śląskim, melodyjnym i pełnym archaizmów rodem ze staropolszczyzny. Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, drodzy państwo, nad muzyką zawartą w pełnych poezji słowach takich jak szrank, byfyj, gipsdeka, hawerfloki albo kibel sztromu?
Pisze do mnie pani Hildegarda Hilderkromzer pytając, czym różni się śląski hut od polskiej huty. Już spieszę z odpowiedzią.

Otóż droga pani Hildo, chyba mogę pozwolić sobie na tę odrobinę poufałości, ...otóż nie ma żadnej różnicy, jedynie poza rodzajem tych obydwu rzeczowników. Hut, od niemieckiego Hut, znaczy ni mniej, ni więcej, tylko "kapelusz" i jest rodzaju męskiego. Żeńskim odpowiednikiem niemieckiego Huta jest polska huta. O ile Hut można wobec tego rozumieć jako nakrycie głowy mężczyzn, huta jest czapeczką dla pań. Dlatego pani mąż nosi hut, a pani ma na głowie hutę. Nota bene, pisze pani, że pracuje w hucie Katowice. Słyszałem, że jest ona podobno starym wzorem lansowanym przez wschodnich stylistów jeszcze w latach siedemdziesiątych i już dawno wyszła z mody, radzę więc zmienić wzór na nieco nowocześniejszy. Może właściwa byłaby huta Baildon (czyt. Beldon). Bel od włoskiego bella, czyli piękna,  zaś don o łacińskiego donna, to znaczy pani, oznacza razem „piękną kobietę”. W tej hucie znajdzie się pani zatem w gronie samych urodziwych pań, a poza tym może nawet utoczy pani sobie jakiś toczek?
Pan Z. Nowak pyta mnie z kolei, czym różni się bułka od żymły. Różnica, proszę pana, jest zasadnicza. Polska bułeczka służy do jedzenia, a śląska Rzymełka jest pożywieniem polityków i dodatkiem do wyborczej kiełbasy.
Inny telewidz zastanawia się nad wieloznacznością jakże urokliwego słowa "łonaczyć" i zastanawia się, skąd się łono wzięło. Wytłumaczenie jest proste. Wyraz łonaczyć rzeczywiście oznacza wszystko - „łon ją łonaczy”, czy też „moja żona umi wszystko złonaczyć”. „Łonaczyć” pochodzi od zaimka - ona, czyli ze śląskiego - łona, a zatem bierze początek od kobiety. Kobieta zaś, jak powszechnie wiadomo, umie wszystko i nawet gdzie diabeł nie umie, tam kobietę wyśle.
Telewidz z Miasteczka, jak najbardziej Śląskiego, zastanawia się nad wyrazem bajtel. Już mówię - bajtel to dziecko będące fachowcem od komputerów. Ten sam pan ma kłopoty ze słowem kara i dziwi się, dlaczego zastąpiono nim polski wyraz taczka. To proste - bo na Śląsku na taczkach jeżdżono kiedyś za karę, jeżeli nie przyznało się racji załodze. Trzecim zaskoczeniem tego samego pana jest według niego używanie na Śląsku słowa warzyć zamiast gotować. Otóż to nie jest zamiast. Śląskie gospodynie często warzą mężom to, co oni lubią najbardziej, jedne” tyskie gronie”, inne, te "o kocim" spojrzeniu, podają im "Kity cat". Mężowie, wiedząc o tym, po szychcie nie robią skoków w bok, tylko co sił pędzą do domu.
Niektóre Ślązaczki nie warzą jednak, tylko kulają dla mężów nudle. Oznacza to kryzys małżeński, nudle są bowiem oznaką znudzenia. Kiedy zaczyna je zastępować karma w postaci karminadli, dowód to, że kryzys został przezwyciężony.
Inny pan prosi o wytłumaczenie słowa ball, podejrzewając , że jest wyrazem niemieckim. To nieporozumienie. Używanie tego słowa jest dowodem wyczucia politycznego. Kopanie Piłki oznaczałoby brak szacunku dla człowieka, parlamentarzysty bądź co bądź. Kiedy nasz poseł przechrzci się na Mariana Bala, wtedy na Śląsku znów pojawi się piłka.
Najciekawsze pytanie zadała mi pani ze Świętochłowic. Jej zdaniem żony górników często bywają otyłe. Pyta - dlaczego? Odpowiedź nie nastręcza większych kłopotów - miejscem pracy ich mężów jest właśnie „gruba”. Gdyby była nią chuda, oznaczałoby to, że zdradzają swoje małżonki. Im więcej zatem otyłych Ślązaczek, tym pozytywniej świadczy to o wierności Ślązaków. Jeżeli dalej będą „robić na grubie”, przybędzie małych Ślązaków i przyszłość tej krainy zostanie zapewniona na długie lata.

6. Wyraz Steinhoff składa się z dwóch członów: stein (niem.) - kamień + hoff (gwarowe) – chować.

7. Pomysły te zamierza się wykorzystać dla restrukturyzacji przemysłu ciężkiego, co w jednym z wywiadów wytłumaczył minister:
„Wiadomo powszechnie, że po węgiel trzeba zjeżdżać na dół, a im niżej się zjedzie, tym niższy jest poziom wydobycia. Dlatego wymyśliliśmy sposób, żeby nie jeździć po węgiel, tylko wydobyć go na powierzchnię, mianowicie w postaci dwutlenku węgla. Wystarczy w tym celu podpalić wszystkie chodniki. Nie trzeba będzie wówczas zjeżdżać na dół, przez co obniżymy koszty. Przestaną być potrzebne kopalniane szyby, które bynajmniej się nie zmarnują. Przydadzą się szklarzom, którzy zbudują z nich szklane domy, rozwiązując tym samym problem braku mieszkań. Pani Blida nie dała rady, a my tak. Właśnie finalizujemy opracowywanie patentu, jak ten węgiel z powietrza wydobyć. W tym celu niektóre szyby przebudujemy na szybowce, a górników przekwalifikujemy w pilotów. Przewidujemy, że na jednej zmianie pracować będzie jedna eskadra. Naszą największą bolączką stanie się budowa lotnisk, bo jedne Pyrzowice to za mało. Jeżeli jakieś szyby nam zostaną, pomalujemy je i oddamy wiernym, żeby ludzie mieli się do czego modlić.


* Masztalerz i Michna – nazwiska komendantów Komendy Wojewódzkiej Policji.

 
Copyright 2017. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego